Strona:Wykolejony (Gruszecki) 80.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

je i znieść część rzeczy podróżnych. Gospodarz cały w ukłonach i uniżonych słowach poprowadził przybyłych na pierwsze piętro, oddając im pokój z balkonem, zwany salonem i gabinet boczny.
Po chwili zabrudzony parobek niósł w zgrubiałych palcach bilecik i skierował się z hotelu wprost do urzędu miejskiego. Tam przybywszy, wszedł do pokoju pana pisarza i oddał mu bilet. Stanisław rzucił okiem na nazwisko, zbladł, zachwiał się, lecz po chwili gorączkowo pochwycił kapelusz, gwałtownie odsunął parobka, potrącił we dzwiach burmistrza wchodzącego i szybko udał się do hotelu.
Wpadł do dolnej sali — tu gospodarz z godnością mu oświadczył, że hrabstwo ubierają się i kazali Stanisławowi zaczekać. Z długiej mowy gospodarza zrozumiał tylko tyle, że przyjezdni przebierają się z podróży — przeszedł się po sali i mimowoli rzucił okiem w lustro, ujrzał wytartą, świecącą bluzkę kancelaryjną, zmiętą koszulę i powalane atramentem ręce.
Nie mówiąc słowa poszedł do domu, nie pytał o żonę, która zresztą była gdzieś na wizycie u sąsiadki, wyjął swe dawne ubranie,