Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/004

Ta strona została uwierzytelniona.



I.

Pan Hugo Brzdączkiewicz, filolog i nauczyciel prywatny, wypiwszy raz wieczorem „Pod elektrycznością“ cztery kufle jasnego piwa łódzkiego. powolnym krokiem wracał do domu. Po drodze przystawał na ulicy, gdyż stan organizmu dawał mu do myślenia. Nieswój był pan profesor.
Może zjadł kawałek mięsa z lichym sosem — jak to w restauracji — i system trawienia z trwogą oczekiwał zbliżającej się katastrofy; może nie dopił miary piwa, a może, jak na swą osobę, wypił zadużo.
— Czy ja piłem wódkę przed jedzeniem? Piłem przy bufecie, dobrze pamiętam, nalewała mi ta blada panienka; potem zakąsiłem surową szynką... Wszystko przecież zdrowe! A co było po kolacji?.. Plasterek sera litewskiego, no i kawa czarna. W czasie kolacji wypiłem dwa kufelki; po kolacji miałem takie jakieś pragnienie, że niewiadomo jak i kiedy, wsiąkło cztery. Może się toto pomieszało