Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/036

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

Brzdączkiewicz był grafomanem, to jest pismakiem nałogowym, który przekazałby potomności bardzo wiele tomów, gdyby tylko chciano drukować wszystko, co napisał.
Na drugi dzień po opisanych już wypadkach w szkole nasz pedagog nieustannie powtarzał przełożonemu, że „obmyślił sposoby urwania łba hydrze“. Ale — zdaniem profesora — należało przedtem zwołać sesję, czyli zgromadzić różnych mężów zaufania, ażeby naprzód sami się należycie oburzyli, a następnie rozpowszechniali oburzenie swoje po całem mieście. Nawiasem mówiąc, Brzdączkiewicz nadzwyczajnie lubił sesyjki, które zwykle kończą się porządną kolacją: jadł wtedy dobrze i bezpłatnie.
To też niejednokrotnie z bólem się wyrażał do kolegów: „W naszych stosunkach czuć się daje dotkliwie ten brak, iż się rzadko schodzimy, a tu wymiana myśli jest potrzebą niezbędną“.