w nim każdą literę i na tem się kończyło. Wszystkie myśli pedagoga znowu, krążyły około żołądka. Naprzód zaczął się przechadzać po pokoju i pomrukiwał: „Djabli wiedzą, co takiego! Czyżby te mostki?“
To znowu wystawał przy oknie i bezmyślnie wpatrywał się w okno przeciwległego domu, gdzie mu nareszcie jakaś panienka pokazała język. Rozdrażnił się jeszcze więcej uczuwał wewnątrz jakieś ściskanie, mdłości, a cała ludzkość mu obrzydła.
Dawniej zwykł był w takich razach używać sody; ale mu ktoś powiedział, że z tego w żołądku powstają mydliny, szkodliwe dla organizmu.
— Kto wie, czy to nie przedsmak gorączki gastrycznej, pomyślał i znowu siadł na fotelu, wyciągnął nogi przed siebie, a obiedwie ręce położył na żołądku.
Zjawiła się stróżka, nastawiła samowar i gorąca herbata przyniosła profesorowi ulgę. Ale i tak nie mógł jeszcze pisać obrony ideałów.