Brzdączkiewicz, męczennik i niewolnik swego żołądka, oddawał się smutnej zadumie, a tego samego dnia właśnie Dryblaski, męczennik i niewolnik swojego systematu, miał urwanie głowy ze służbą, z uczniami, z nauczycielami i z rodzicami pensjonarzów. Zaraz rano oddalił ze służby szkolnego posługacza za jakąś niedokładność w zamiataniu, a przed południem dwaj inni służący, zniecierpliwieni jego gderaniem, drapnęli ze służby. Dozorca wychowawczy, głowa zawiadująca pensjonatem, pan Szczypawka, także się ulotnił w dniu tym pamiętnym, a inny wręcz oświadczył, iż tylko do pierwszego pozostanie na swem stanowisku. Oprócz tego, dwaj młodzi nauczyciele, istne ozdoby zakładu, rzucili lekcje, ponieważ Dryblaski, nie mając pojęcia o wykładanym przedmiocie, wtrącał się do wykładu.
To jeszcze nie wszystko. Przełożony wydalił jednego ucznia z czwartej klasy, ponieważ jakoby demoralizował swoich kolegów Atoli tegoż samego dnia zgłosili się dwaj ojcowie, którzy odebrali swoich synów z pesjonatu. Krzywił się Dryblaski, bąkał coś o swoim zawodzie, doznanym ze strony rodziców, odbierających dzieci z zakładu w ciągu roku szkolnego. Ojcowie odpowiadali krótko, że oni zawiedli się daleko gorzej.
Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.