po drodze około płotu, rad, że go smok taki nie spostrzegł. Chłopu to pochlebiało, iż pies jego wyróżnia się postawą i głosem od innych psów wiejskich i nieraz mówił:
— Żeby tylko psiajucha miał więcej ciętości w sobie, to rychtyk pies gospodarski!
Z różnemi psami we wsi Kwiatek pozostawał nie w najlepszych stosunkach: ani z jednym nie żył na stopie przyjacielskiej poufałości. Psy te uważały go coś jakby nie swojaka, a niektóre miały do niego osobistą urazę. Niejakiego Motyla poturbował był raz Kwiatek ciężko w Sucharowych kartoflach i Motyl nigdy mu nie mógł zapomnieć swej krzywdy. Inny znowu, Mruczek, istny żebrak w psim rodzaju, plądrujący po cudzych podwórkach, dostał nawet kilka razy porządne cięgi od Kwiatka. W ogóle pies Suchara naraził się temu i owemu sąsiadowi, a przeto nie mógł liczyć w swojej wsi na sympatję. Zdarzało mu się czasem towarzyszyć gospodarzowi lub gospodyni w wyprawie do karczmy i wtedy to zpoza płotów słyszał złowrogie ujadania, warczenia pełne nienawiści. Nie wiele sobie z tego robił.
Jedynym we wsi, który mógł mu stawić czoło, był Duda, i z nim Kwiatek pozostawał na stopie surowej etykiety. Oba te psy wielokrotnie już spotykały się z sobą, a nigdy
Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.