ka już temu, już owemu, drażniło go nadzwyczajnie, ponieważ sobie ułożył, że on jest jedynym prawym posiadaczem psa; tylko ludzie przewrotni uwzięli się na niego i nigdy mu słuszności nie chcą przyznać. Bo czemże ten Kwiatek był u Suchara, u żydów, a czem się stał u niego? Niktby nie zdołał wybić mu z głowy mocnego przekonania, że pies do niego należy, a wszystko, co ktokolwiek i komukolwiek za tego psa płaci, powinien to zapłacić jemu, Szymkowi Wardze.
Były stróż nocny, wychodząc z zasady, iż upominanie się o swoją własność jest obowiązkiem człowieka i że stanowi pierwszy dowód posiadania, poszedł do żydów i zuchwale żądał, aby mu zwrócili przynajmniej jakąś część tego, co za psa wzięli od dziedzica. Atoli Icek zaczął dowodzić, że nie pies zapewne szukał Wargi, lecz Warga psa, inaczej mówiąc, Warga psa ukradł z sadu. Szmul znowu przytoczył pewne zdarzenie, świadczące, że były stróż nocny pił w karczmie wódkę za pieniądze złodzieja, który tej samej nocy pokradł gęsi dworskie. — „Takim parchom, katolik nie poradzi!“
Poszedł do Suchara i także się upominał o część sumy, wziętej za Kwiatka, grożąc, iż w razie odmowy rozniesie po wsi różne „takie sprawki“, które bogatego chłopa okryją
Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.