wraca; a światłość zasłania się mrokiem dla niéj, przeto nie widzi prawdy, która przed nami otworem stoi.
Byłoby to w prawdzie wielką dla mnie sławą, gdyby moje rozprawy i usiłowania były doszły wiadomości tego człowieka. A jeźliby je był pochwalił i potwierdził, bardziéjbym się jeszcze był zapalał do pracy; gdyby zaś naganie były uległy, byłoby serce moje zranione, pełne próżności, a wypróżnione z téj stałości prawdy, która jest w tobie. Z uciechą wszakże, i nieustannie zajmowałem się owém piękném i stósowném, o czem do niego pisałem; a moje własne podziwienie bez obcych pochwał chwaliło ów pomnik mojego pomysłu.
Lecz w dziwach twéj sztuki jeszczem nie pojmował bieguna tak wielkiéj prawdy, o Wszechmocny „co sam jeden wielkie dziwy działasz;“ szedł przeto mój umysł przez ciał postacie; a piękne od stósownego rozróżniając, okréslałem piérwsze: co samo przez się jest piekne; drugie, co zastósowane, innemu przedmiotowi przystoi; i te zasad utwierdzałem na zmysłowych przykładach. Obróciłem myśli moje ku zrozumieniu natury duszy, lecz fałszywe wyobrażenie jakie o duchownych istotach miałem, nie dozwalało mi widzieć jasności prawdy: samo światło prawdy w oczy moje nawet wpadało, ale blaskiem jéj przerażoną duszę moję odwracałem od nadzmysłowéj rzeczy, aby ją przywiązać do zarysów, kolorów i dotykalnéj wielkości.
A ponieważ widzieć nie mogłem w umyśle podobnych rzeczy, mniemałem przeto, że i mego umysłu pojąć nie zdołam. Ale postrzegając w cnocie błogą spokojność, a w wy-