ich, przyszła aż do ciebie Mistrzu tak wielkich dziwów, bo tam jest prawdziwy jéj pokarm i prawdziwa siła.
Dokąd idą, gdzie od ciebie uciekają ludzie nieprawi i niespokojni? Ty widzisz ich, twój wzrok przenika ich ciemności; wszystko z niemi jest piękne, oni tylko szpetni i haniebni. Cóż ci złego uczynić mogli? albo czém szkodzili twojemu panowaniu, które od górnych niebios aż do gruntu przepaści stoi na nieporuszonéj sprawiedliwości twojéj? „od oblicza twego uciekając dokądże uciekli[1]?“ gdzież schronią się przed tobą? Zbiegli, aby nie widzieli tego, który ich wszędzie widzi; olśnieni, spotkali się z tobą, bo „nic nie opuszczasz coś uczynił[2].“ Spotkali się z tobą nieprawi, dla sprawiedliwego ich ukarania, wykradli się z pod łagodności twojéj, aby na sprawiedliwość twoję trafili i na surowość twoję wpadli. Bo nie wiedzą, żeś wszędzie obecny i żadném miejscem ogarniony być nie możesz, że ty sam jesteś obecny wszystkim, którzy oddalają się od ciebie. Niechże przeto powrócą i szukają cię; bo aczkolwiek stworzenie opuściło Twórcę swojego, Stwórca jednak nie opuszcza swego stworzenia. Niechaj nawrócą się i szukają cię, ale ty w sercu ich jesteś, w sercu tych którzy cię wyznają i rzucają się w twoje objęcie, którzy, z błędnych i trudnych drog swoich powróciwszy, płaczą na twojém łonie. Czuły ojcze, ty nietrudno ich łzy ocicrasz, rzewniéj oni jeszcze płaczą, a we łzach swoich pociechy kosztują, bo zaiste nie człowiek z ciała i krwie, ale ty sam Panie, któryś ich stworzył, ty Twórco stwarzasz powtórnie i cieszysz. I gdzie-