Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/115

Ta strona została przepisana.

już były moje uszy takiemi rozprawami, ani się gruntowniejszemi wydawały przeto, że były wymowne, ani prawdziwszemi, że lepiéj wykształcone; i nie sądziłem o mądrości jego duszy, z pięknego składu jego twarzy i wdzięku wymowy. Ci zaś, którzy mi go zachwalali, niesprawiedliwemi byli sędziami, i dla tego im jedynie wydawał się uczonym i mądrym, że ozdobą swéj mowy umysły ich zajmował.
Poznałem także inny gatunek ludzi, którzy nawet prawdę mieli w podejrzeniu, i na niéj polegać nie chcieli, jeżeli ozdobnie i pełną wymową była wykładana. Aleś mnie już wtedy nauczył mój Boże, tajemnym i niepojętym sposobem; i wierzę temu, żem od ciebie odebrał tę naukę, ponieważ to jest prawda; i nikt inny, jedynie ty sam jeden prawdy nauczasz gdziekolwiek i z którejkolwiek strony ona zajaśnieje. Od ciebie już więc nauczyłem się, że ani stąd uważać należy jakiéj rzeczy za prawdziwą, gdy wymownie jest powiedziana; ani stąd fałszywą, gdy wargi nieszykownie brzmią wyrazami; i przeciwnie: nie dla tego rzecz jest prawdziwa, że nie gładko wyjaśniona, ani téż fałszywa że w świetne i szumne ustrojona wyrazy, ale zarówno być może w nich mądrość i głupstwo; tak właśnie, jak są pożyteczne i szkodliwe potrawy; w słowach więc ozdobnych i niekształtnych, podobnie jak w naczyniach wybornych i ordynarnych rzeczy dobre i złe być mogą wystawione.
Moje wielkie pragnienie, z jakiem tak długo oczekiwałem tego człowieka, zaspokoiło się wprawdzie ruchem i żywością rozprawiającego, i właściwym doborem wyrazów, któremi swoje myśli łatwo ustroić umiał. Podziwiałem jego wymowę z wielu innymi, i wyżéj jeszcze niźli oni wynosiłem ją pochwałą; lecz przykrością to dla mnie było, że licznie zebrani jego słuchacze nie dozwolili mi zagadnąć go, i przełożyć mu moję wątpliwość w jego nauce, i podzielić z nim niespokojność méj myśli w poufałém porozumieniu się, i dobrowolnéj rozmowie. Upatrywałem jednak sposo-