Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/116

Ta strona została przepisana.

bności w czasie i miejscu przyzwoitém, w towarzystwie zażyłych moich przyjaciół, i miałem u niego posłuchanie, rozmówiłem się z nim naprzemian.
Przywiodłem mu niektóre wątpliwości, które mój umysł niespokojnym czyniły, przekonałem się od razu, że ten człowiek wyzwolonych umiejętności nie był świadom; posiadał jedynie znajomość grammatyki, i to pospolicie tylko używanéj. Że zaś czytał niektóre mowy Cycerona, kilka książek Seneki, niektóre wyjątki z poezyi, i co w pismach swéj sekty znalazł składnie w języku łacińskim i gładko napisane; codzienna prócz tego wprawa w mówieniu dostarczała mu łatwości wysłowienia się, które z pewném umiarkowaniem umysłu, i naturalnym wdziękiem, powabniejszém było i do zwodzenia zdolniejszém. Waszakże to prawda, ile sobie przypominam Panie Boże mój, sędzio bezstronny mojego sumienia? Przed tobą i serce i pamięć moja odsłoniona, o ty, któryś mnie już wtedy najskrytszemi drogami twéj opatrzności prowadził, i zgrozę błędów moich stawiał przed moje oblicze, aby sam widok ich, nienawiść ku nim we mnie obudził!




ROZDZIAŁ VII.
Nieumiejętność Fausta dała mu powod do obrzydzenia sobie nauki Manicheuszów i to było piérwszym nasieniem jego nawrócenia.

Skoro mi widocznie okazało się jego nieusposobienie w owych umiejętnościach, w których mniemałem, że nad innych celował, zwątpiłem o nim zupełnie, iżby zdołał rozzwiązać i wyjaśnić moje powątpiewania i trudności w badaniach; których to nauk nieznajomość mogłaby w nim szachować prawdę pobożności, ale gdyby nie był Manicheuszem. Księgi bowiem tego kacerstwa napełnione są niezmiernie długiemi powieściami o niebie, gwiazdach, słońcu i księży-