Obojętnym będąc na prawdziwość jego nauki, uważnie tylko słuchałem sztuki jego mowy (bo ta próżna ciekawość pozostała jeszcze we mnie rozpaczającym już o znalezieniu drogi, któraby człowieka do ciebie prowadziła), wszelako wyrazy, którem lubił, wprowadzały w mój umysł niemniéj rzeczy, o które nie dbałem, a odłączyć ich nie mogłem. Do otwartego serca mojego, które przygotowałem na przyjęcie jego wymowy: wchodziła z nią razem i prawda, jednak stopniami. Widziałem najprzód, że wykład jego nauki obroniony być może, jako téż i wiara katolicka już bez uprzedzenia utwierdzoną przeciw zarzutom Manicheuszów, które do tego czasu za nieodparte uważałem. To mnie nade wszystko zatrwożyło, często słysząc rozwiązującego podług duchownego sensu wiele trudnych i ciemnych ustępów z pisma starego testamentu, których literalny wykład zabijał mnie duchownie.
Zostawszy objaśniony wykładem sensu duchownego niektórych wyjątków z Pisma ś., strofowałem już owo moje powątpiewanie, zwłaszcza to, które skłoniło mnie do wierzenia, że wszelki opór prawowiernych, jest niepodobny przeciw zarzutom nieprzyjaciół i oszczerców prawa i proroków. Nie poczuwałem się jednak już dla tego obowiązanym wejść na drogę katolicyzmu, że i on mieć może równie uczonych i wymownych obrońców, którzy zarzuty dostojnie rozwiązać zdołają; ani téż od razu potępić tę stronę, któréj się jeszcze trzymałem, bo obrona prawie równéj broni jéj dostarczała. Takim tedy sposobem wiara katolicka nie wydawała mi się już zwyciężoną, ale się téż zwycięzką jeszcze przede mną nie stawiła.
Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/129
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XIV.
Słuchaniem nauk ś. Ambrożego powodowany, odłącza się od Manicheuszów; zostaje Katechumenem w kościele katolickim.