Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/137

Ta strona została przepisana.

dotkliwiéj dręczyło mnie wewnętrzne pragnienie, jakiéj trzymać się mam pewności: im bardziéj mnie to hańbiło, że tak długi czas próżnemi pewności obietnicami byłem przez Manicheuszów zwodzony i oszukiwany; żem rozgłaszał z dumną młodzieńca namiętnością i błędem wiele rzeczy niepewnych jako pewne; że fałszem były jasno to późniéj widziałem. Wiedziałem niemniéj o ich niepewności, które jednak wtedy za pewne trzymałem, gdym w zaślepionych sporach przeciwko twemu kościołowi moje skargi rozwodził; a chociażem nie był upewniony o prawdzie jego nauki, dobrzem jednak wiedział, że tego nie naucza, co mu nierozwaga moja zarzucała. Stąd więc począłem mieszać się, wstydzić i odmieniać z wielką pociechą mój Boże, iż jedyny kościół twój, mistyczne ciało jedynego Syna twojego, w którym mi jeszcze dziecięciu słodkie imie Chrystusa na wargi położono: nie karmi się dziecinnemi baśniami; że żaden artykuł jego zdrowéj nauki nie czyni ci téj krzywdy, o Stwórco wszech rzeczy, iżby cię w okréślonéj przestrzeni miejsca, acz niezmiernie długiéj i szerokiéj, ograniczać miał ludzkich członków postacią.

Niemniéj ucieszyłem się z tego, że starego testamentu prawa i proroków nie polecono mi czytać i rozumieć w tym sensie, w jakim pierwéj zdawało się moim oczom, że w nich wiele rzeczy obrażających postrzegają, gdym zarzucał świętym twoim, że ich tak rozumieją, ile że ich nie tak rozumieli. Z radością słuchałem Ambrożego w jego mowach do ludu często zalecającego to prawidło Apostoła: że „litera zabija, ale duch ożywia[1].“ gdy usunął tajemniczéj zasłony, i w sensie duchownym wyjaśniał miejsce pisma, gdzie literalny sens zdawał się nauczać błędu: co powiedział, wszystko mi się podobało, chociażem jeszcze nie wiedział, czyli prawdę mówił. Zatrzymywałem jednak moje serce od wszelkiego sprzyjania, lękając się przepaści błędu, ale to

  1. II. Kor. 3, 6.