Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/138

Ta strona została przepisana.

zatrzymywanie bardziéj mnie dręczyło. Chciałem niemniéj o rzeczach, które pod oczy moje nie podpadały, tak być przekonanym, jako: że siedm a trzy czynią dziesięć. Nie byłem wprawdzie tak nierozumny, jakobym mniemał, że mnie to pojęcie omylić mogło, alem niemniéj chciał mieć takie wszelkiéj prawdy pojęcie, czyli to w rzeczach materyalnych, moim zmysłom nieobecnych, czyli téż w duchownych; lubo myśl moja wyobrazić sobie nie mogła jakiegobądźkolwiek przemiotu bez ciała. Zaczém należało mi wierzyć dla mojego uzdrowienia, aby oczy mojego umysłu od zasłony błędu oswobodzone, swój wzrok nareszcie skierowały ku twéj prawdzie wiecznotrwałéj bez odmiany i zaćmienia.
Lecz trafia się to zwykle, że kto doznał niezdatnego lekarza, dobremu już nawet powierzyć się waha; taki był stan choroby méj duszy, którą sama tylko wiara uzdrowić, mogła; by przez błędną wiarę zwiedzioną nie była, przeto leczenia od prawdziwéj nie przyjmowała, sprzeciwiając się tak błogiemu wiary lekarstwu ręką twoją zrobionemu, któreś przeciw chorobom całego rodu ludzkiego, po całym święcie hojnie rozlał i tak wielki skutek do niego przywiązał.




ROZDZIAŁ V.
Czego jeszcze pojąć nie można, to wierzyć należy.

Z tego niemniéj względu przekładałem w ówczas naukę katolicką: wiedząc że daleko skromniéj i z otwartą szczerością zaleca wierzyć to, co nie jest zupełnie dowiedzione: (czyli to jest przedmiot, którego jasno dowodzić nie potrzeba, czyli téż, którego dowodzenie jest niepodobne) nad Manicheuszów nierzetelne obietnice nauki, i powabne szyderstwa z łatwowierności swych uczniów, gdyż tylko jest zbiorem ich bajek i zdrożności, którzy nie mając na potwierdzenie swych bredni dowodów, ślepo wierzyć im nakazują. Skoroś ty Panie twoją miłosierną i łagodną ręką zaczął potrosze