Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/146

Ta strona została przepisana.

Skoro tedy przyszli i miejsca swoje, gdzie mogli zajęli, wszystko zawrzało okrutną i krwawą roskoszą. Zawarł on wprawdzie drzwi oczu swoich, i zapowiedział duszy aby nie występowała na plac tych barbarzyńskich zapasów, oby i uszy swoje był zatkał! ponieważ w pewnym przypadku walki, gdy ze wszystkich stron wielki krzyk bardzo się wznosił i gwałtownie go poruszył, ciekawością zwyciężony, ufając stałości swego umysłu, że pogardzi i przezwycięży, chociaż zobaczy co się stało, otworzył oczy. Wtedy ciężéj została zranioną jego dusza, niżeli ciało nieszczęśliwego zapaśnika, którego z upragnionym szukał wźrokiem; upadł on daleko nikczemniéj niźli ów pokonany, którego upadek pomiędzy widzami tego krzyku naniecił; a wszedłszy i w jego uszy, otworzył mu oczy, aby zrobił przechód grotowi, który uderza i poraża duszę bardziéj zuchwałą niźli mężną, i tém słabszą, że zamiast w tobie Panie, w sobie saméj zaufała.
Zaledwo, ujrzał rozlaną posokę, spojrzeniem od razu wypił i okrucieństwo, i odtąd już nie odwrócił oczu ale z upodobaniem się wpatrywał i czaszą zapalczywości gasił swéj żądzy pragnienie, mimo swéj wiedzy w okrutnych zapasach uciechę znajdował i krwawą poił się roskoszą. Nie był już takim człowiekiem, jakim przyszedł na to miejsce, ale jednym z owéj gromady do barbarzyństwa przywykłéj, ale prawdziwym towarzyszem swoich współuczniów. Więcéj jeszcze powiem: stał się widzem, pochwalcą i nieubłagamym zapaleńcem; wyniósł on z tego miejsca haniebne szaleństwo powracania tamże; bardziéj jeszcze zapalony niźli owi, którzy go na to miejsce przywiedli, on sam innych przywodził. Lecz miłosierna i potężna ręka twoja wielki Boże, wyrwała go ztamtąd i późniéj dopiéro tyś go nauczył, aby nie w sobie, ale w tobie ufność pokładał.