Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/170

Ta strona została przepisana.

a co fałszywie, to nie z niewiadomości sztuki, ale z zawodu losu pochodzi.
Ta powieść otworzyła drogę moim myślom, rozważałem w sobie to wszystko przezornie, aby zapaleni téj nauki stronnicy, przeciw którym z całą mocą pragnąłem powstać, pokonać i okryć ich śmiesznością, nie zarzucali mi tego, że albo mnie Firmin zwiódł swą powieścią, albo ojciec jego fałsz mu opowiadał; zwróciłem moję uwagę na tych, którzy bliźniętami się rodzą, a wielu ich tak prędko jeden po drugim się rodzi, że ów nader krótki czasu przeciąg, jakikolwiek przypisują mu wpływ w porządku wydarzeń, żadnéj prawie nie czyni przeszkody rachubie i obserwacyi ludzkiéj, ani znaczony być może literami, których się radzi astrolog dla orzeczenia prawdy w swych przepowiedniach. Lecz i taka prawda z ich obserwacyj wyciągniona, jest oczywistą brednią: bo ścisła rozwaga tych samych znaków powinnaby wskazać mu jeden i ten sam prognostyk o Ezawie i Jakóbie, których atoli życie tak bardzo różne było; fałszywa zapewne byłaby o nich jego przepowiednia. Chcąc powiedzieć prawdę winien był z postrzeżenia tych samych gwiazd odmienne wywieszczyć im życie. Nie umiejętność przeto, ale wypadek w skazywałby mu tę prawdę. Ty bowiem Panie sprawiedliwy Mistrzu całego przyrodzenia, mimo wiedzy równie radzących, jak samych doradzeń, z głębi przepaści sprawiedliwych sądów twoich tajném natchnieniem wywodzisz stosowną odpowiedź według ukrytych zasług duszy; i niech człowiek nie waży się zapytać: cóż to jest? dla czego to? niech tego nie mówi! ale raczéj niech milczy, bo jest człowiekiem.




ROZDZIAŁ VII.
Wynurza udręczenie swéj duszy w badaniu początku złego.

Jużeś mnie mój Wybawco jedyny z tych więzów oswobodził: jeszczem był zajęty szukaniem złego, jednak zaleźć