szerniejszego ogniska rzucającą jaśniejsze promienie, któreby całą przestrzeń swoją wielkością napełniały. Nie tego, lecz innego zupełnie ta światłość była rodzaju. Ani takim sposobem była wyższą nad moim rozumem, jak oléj nad wodą, jak niebo nad ziemią, lecz wyższą daleko, jak Stwórca nad moją istotą, a ja niższy od niéj jako jéj dzieło. Kto poznaje prawdę, widzi tę światłość, a kto ją widzi, wieczność poznaje. Miłość jest tém okiem, które ją widzi.
O wieczna prawdo! o prawdziwa miłości! o miła wieczności! ty to jesteś mój Boże! do ciebie we dnie i w nocy wzdychałem z głębi serca mojego; i skoro cię poznać mogłem, tyś mnie podniósł ku sobie abym ujrzał, jak wiele mi widzieć pozostaje; i że jeszcze nie mam potemu oczu widzieć wszystko. Przeraziłeś słaby mój wźrok żywą i przenikającą twoich promieni jasnością, zadrżałem tedy z miłości i bojaźni; i znalazłem się dalekim od ciebie w obcéj i podziemnéj krainie, jakobym słyszał twój głos z wysokości: „pokarmem jestem dla dorosłych, wzrastaj a pożywać mnie będziesz. Nie przemienisz mnie w siebie, jak pokarm ciała twojego, ale ty będziesz we mnie przemienion.“ Poznałem wtedy; „że dla nieprawości ukarałeś człowieka, i uczyniłeś, że wyschła jak pająk dusza moja[1].“ I rzekłem: czyliż niczém jest prawda przeto, że się przed mojemi oczyma nie rozciąga w określonéj ani w nieokreślonéj przestrzeni? Aleś ty zdala zawołał na mnie: Błąd to: „Jam jest, którym jest.“ I usłyszałem to, jak się w sercu słyszy; zaczém żadnego już nie miałem powodu wątpienia. Bardziéj byłbym o mojém życiu wątpił, niźli o prawdy istnieniu; która, „przez te rzeczy uczynione zrozumiane, bywa poznaną[2].“
Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/176
Ta strona została przepisana.