Mój Boże, niech to przypomnienie życia mojego będzie tobie dziękczynieniem, i niech wyznam twoje nade mną miłosierdzie. Niech twoja miłość napełni wszystkie kości moje i niech powiedzą: Panie, któż podobien tobie[1]? „potargałeś pęta moje; tobie ofiaruję ofiarę chwały[2].“ Opowiem jakim potargałeś je sposobem: i wszyscy którzy ciebie czczą, słysząc to moje wyznanie powiedzą: „Błogosławiony niech będzie Pan w niebie i na ziemi: wielkie i cudowne imie jego.“
Słowa twoje przypoiły się do serca mego, a obecność twoja zewsząd mnie otaczała. O wieczném życiu twojém byłem pewny; „aczkolwiek widziałem je pod zasłoną i w zwierciadle[3].“ Téj wątpliwości żadnego we mnie szczętu już nie pozostało: że nieskazitelna twoja istota jest każdéj istoty początkiem; i nie pragnąłem być o tobie pewniejszym, ale stalszym w tobie. Względem atoli doczesnego życia mojego wszystko się chwiało, i było już moje serce przygotowane do oczyszczenia „z kwasu starego;“ tedy podobała