się „droga“ którą jest sam Zbawiciel; alem się jeszcze lękał iść wązką jego ścieszką, cierniem nasterczoną. Natchnąłeś tajemnie myśl moję i uznałem to dobrem dla mnie, aby iść do Symplicyana, który mi się wydawał wiernym sługą twoim, bo i łaska twoja w nim jaśniała. Dowiedziałem się niemniéj, że od najmłodszych lat swoich w gorącéj ku tobie pobożności przebiegł życie swoje. Już wtedy starzał się, a długi przeciąg swojego wieku na gorliwéj robocie około drog twoich strawiony, upewniał mnie o jego obszernéj nauce i doświadczeniu; i nie byłem zawiedziony. W rozmowie z nim wystawiłem mu duszę moję nawałą powątpiewań miotaną; chciałem się od niego dowiedzieć, jakim sposobem burzliwość jéj ukoić, i na twoję niemylną drogę ją sprowadzić; bom widział twój kościół napełniony, lecz każdy w nim za inną szedł ścieszką.
Jużem sobie obrzydził prowadzenie takiego żywota na świecie, nieznośnym byłem dla siebie ciężarem; bo zapał żądz moich przygaszony, nie znajdował już więcéj w nadziei sławy i majątku swojego żywiołu do znoszenia cierpliwie twardego jarzma tak ciężkiéj niewoli. Już te nadzieje utraciły cały swój powab i roskosz dla mnie ceniącego wyżéj twoję słodycz „i ozdobę domu twojego, który umiłowałem[1].“ Témi atoli więzami, któremi jeszcze silnie byłem zkrępowany: była to niewiasta; ile że i Apostół nie zabraniał mi małżeństwa, chociaż zachęca nas do stanu doskonalszego, gorąco pragnąc, aby wszyscy ludzie takiemi byli, jak on, bezżenni. Ale czując się jeszcze słabym, obierałem dla siebie stan łagodniejszy, i z tego jedynie powodu słaby i wynędzniały utrapieniami, wlokłem się ku reszcie innych trosk, których ciężaru unikając indziéj, tu przyznać byłem zpowodowany, przeto, że one przystoją życiu małżeńskiemu, które wszystkie moje zamiary wiązało. Słyszałem z ust wiecznéj prawdy: „że są rzezańcy, którzy się sami otrzebili
- ↑ Ps. 25, 8.