rzony sługa twój, o Boże! ufność swoję w tobie Panie pokładał; i już więcéj „nie oglądał się na marność i na szaleństwa omylne[1].“
Kiedy nakoniec już nadeszła godzina, w któréj uczynić miał wyznanie wiary, które według pewnego układu wyrazów w pamięci zatrzymanych, z wyższego miejsca w obec zgromadzenia wiernego ludu w Rzymie odmawiać zwykli, którzy przystąpić mają do przyjęcia Chrztu ś.; mówił Symplicyan, że kapłani dozwolili Wiktorynowi to wyznanie odmówić prywatnie, według zwyczaju pozwolonego tym osobom, które w tak publicznéj uroczystości zawstydzenia obawiać się zdawały; ale on wolał w obliczu świętego zgromadzenia publicznie wyznać swoje zbawienie. Wszakże nie było dla niego zbawienia w sztuce wymowy, któréj w Rzymie nauczał, a jednak śmiało i publicznie ją wykładał. Jakże daleko mniéj obawiać się był powinien łagodnéj i pokornéj trzody twojéj, gdy miał jawnie wyznać słowo twoje, skoro nie lękał się tak wielu bezrozumnych swéj nauki słuchaczów.
Gdy na wyższe miejsce wystąpił, by wyznał wiarę świętą: imie jego wnet się rozeszło, wznieciło winszowny i radosny szmer pomiędzy wszystkiemi, którzy go znali. Ale komuż on w téj okolicy nie był znany? Zabrzmiała imie jego z ust wszystkich wspólną radością: Wiktoryn! Wiktoryn! Nagły zapał ich radości, ujrzawszy go, przerwał ich milczenie, a pragnienie słyszenia go, nagle ich uśmierzyło. Odmawiał skład prawdziwéj wiary z podziwiającą ufnością, wszyscy obecni porwać go chcieli i do serca swojego przytulić; wszyscy go téż przygarnęli rękoma miłości i uciechy.
Boże nieskończenie dobry, czém dzieje się w człowieku, że się więcéj raduje ze zbawienia duszy, o któréj już zwąt-
- ↑ Ps. 39, 5.