Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/199

Ta strona została przepisana.

łańcuch, którymi mnie mocno związał. Bo z przewrotnéj woli rodzi się uparta namiętność; z dogadzania namiętności rośnie nałożny zwyczaj, a pobłażaniem zwyczajowi dojrzewa konieczna potrzeba. Te to węzły nieprawości, były jako nawzajem pospajane ogniwa łańcucha, którym otoczyła mnie twarda niewola. Wszakże nowa wola, która się niedawno we mnie zjawiła, abym tobie darmo i wiernie służył, ciebie wzywał Boże, jedyna i prawdziwa roskoszy: jeszcze nie była dość silną do pokonania siły, dawnéj i przez tyle lat zastarzałéj méj woli. Tak więc dwie moje wole, jedna dawna druga nowa, tamta cielesna ta zaś duchowna, srogą pomiędzy sobą wiodły walkę, a ta niezgoda ich, duszę moję rozpraszała.
Tym tedy sposobem przez własne moje doświadczenie zrozumiałem dawniéj czytane słowa, jak to: ciało pożąda przeciwko duchowi, a duch przeciwko ciału![1]. Byłem wprawdzie za tą i ową stroną, więcéj mnie było za tém, com w sobie kochał, aniżeli za tém, com w sobie ganił; za tém com ganił już prawie nie byłem, bom to powiększéj części mimowolnie znosił, niżelim dobrowolnie działał. A jednak mój nałóg przeze mnie, do zaciętéj walki przeciw mnie był przysposobiony, ponieważ moja wola, gdziem nie chciał tam mnie przywiodła. Jakimże więc prawem przeciwić się mógłem sprawiedliwéj karze tuż za grzéchem moim idącéj?

Nie miała już wtedy miejsca ta wymówka, wedle któréj dla tego zdawało mi się przedtém rzeczą niepodobną, abym pogardził światem a tobie samemu służył: że w pośród moich wątpliwości nie zajaśniała mi jeszcze pewność prawdy. Jużem w ten czas o prawdzie był upewniony, ale z ziemskością jeszcze uwikłany, na twój żołd przejść nie chciałem, i tylem się lękał wybawienia z przeszkód, ile ich niewoli lękać mi się należało.

  1. Gal. 5, 17.