stem[1].“ Dozwól mi jednak mówić, bo to jest nieogarnione miłosierdzie twoje, do którego mówię, a nie człowiek mój oszczerca. I ty pewnie uśmiechasz się ze mnie, ale zaraz obrócisz się i zlitujesz nade mną. Cóż tedy chcę mówić mój Boże, jeźli nie to: iż nie wiem zkąd przybyłem tu do tego, iż tak powiem życia śmiertelnego, albo raczéj, śmierci żyjącéj?
I od razu przygarnęło mnie do siebie twoje miłosierdzie, jak to słyszałem od ojca i matki mojego ciała, w któréj ukształciłeś mnie w okresie czasu, bo sobie tego sam na pamięć nie przywodzę. Zaraz więc obdarzyłeś mnie pociechą ludzkiego mléka. Ani matka moja, ni moje karmicielki piersi sobie mlékiem nie napełniały: ale ty Panie przez nich udzielałeś mi niemowlęcego pokarmu, według twego postanowienia, i twéj opatrzności bogactw urządzonych w piérwszym zawiązku przyrodzenia. Od ciebie pochodziła równie moja wstrzemięźliwość, abym nie żądał więcéj tego, czegoś mi nie dawał, jak niemniéj karmicielek moich przyrodzone uczucie: iż chciały mi udzielać tego, co z daru twojego odbierały, wedle umiarkowanego wszakze ku mnie przywiązania chciały mi tego udzielać, czém ich twoja hojność obdarzyła. Dobrém było dla nich to udzielanie mi pokarmu, przez co sobie ulgę czyniły, i dla mnie dobrém z nich, czego były źródłem, chociaż nie były przyczyną. Od ciebie Boże pochodzi wszelkie dobro, z ciebie Boga mojego całe moje zbawienie. Tego mnie późniéj dopiéro głos twój nauczył potężnie wołając na mnie wewnętrznemi i zewnętrznemi darami, któremi nas hojnie obsypujesz. Wtedy bowiem jedynie ssać umiałem, cieszyć się rzeczami, które bawiły moje zmysły, a płakać, gdy urażały moje ciało, nic więcéj. Późniéj nieco począłem się uśmiechać wprzód we śnie, potém na jawie. To wszystko powiedziano mi o mnie, uwierzyłem temu, bo w innych niemowlętach te same widzimy skłonności, moich jednak żadnego śladu nie zacho-