Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/200

Ta strona została przepisana.

„Tak tedy brzemie świata, jakby słodkie we śnie omdlenie, ciążyło na mnie, a rozmyślania, którem podnosił ku tobie, podobne były usiłowaniom człowieka, który chce obudzić się, ale głębokością twardego snu przewyższony, znowu się weń zanurza. A jako nikogo nie ma, coby sobie zawsze spać życzył, i zdrowy rozum, według powszechnéj zgody, czuwanie przekładać doradza (ale człowiek często ociąga się ztrząsnąć z siebie to jarzmo snu, jeżeli ciężka gnuśność jego członki nabawia, a jednak obmierzłość snu ustępuje przyjemności jaką w nim znajduje, chociaż godzina wstania nadeszła): tak niemniéj nie wątpiłem, że to daleko jest lepiéj, abym zupełnie oddał się twéj miłości, aniżeli méj żądzy hołdował. Podobała mi się piérwsza uwaga, lecz nie zwyciężała, polubiłem drugą, zostałem zwyciężony. I nie wiedziałem już, co odpowiedzieć na twoje słowa: „ocuć się który spisz, i powstań z martwych a Chrystus cię oświeci[1].“ Otoczyłeś mnie Boże zewsząd widocznemi świadectwy; a jasną prawdą przekonany, nie miałem czém wymówić się przed tobą, jedynie pełnemi niedbalstwa i gnusności jakby przez sen wyrazami: zaraz, za chwilkę, dozwól jeszcze trochę; lecz niestety! to zaraz i za chwilkę, zamieniło się w nigdy: a dozwól jeszcze trochę, zawsze trwało.
Na próżno „rozmiłowałem się w prawie twojém według wewnętrznego człowieka, ponieważ inne prawo w ciele mojem walczyło przeciwko prawu mojego umysłu, i podawało mnie w niewolę prawu grzéchu, które w członkach moich było[2].“ Bo prawo grzéchu jest gwałt nałogu, który ciągnie umysł człowieka i trzyma go nawet mimo chęci, lecz słusznie, ile mu wola bez oporu, opanować się dozwala. „Któż mnie nieszczęsnego człowieka wybawi od ciała téj śmierci, jeżeli nie łaska twoja przez Jezusa Chrystusa Pana naszego[3]




  1. Efes. 5, 14.
  2. Rzym. 7, 22.
  3. 23, 24.