że dwie są natury i dwie dusze, jedna dobra, druga zła[1]. Sami oni zaiste, są źli ze złemi ich zdaniami; mogliby wprawdzie stać się dobremi, gdyby swoje zdania z nauką prawdy i z jéj nauczycielami połączyli: aby twój posłannik mógł im powiedzieć: „Byliście niekiedy ciemnościami, lecz teraz światłością w Panu[2].“ Ci zaś chcąc być światłością nie w Panu ale w sobie samych, przez nierozważne swoje mniemania, że dusza jest tą samą co Bóg naturą, stali się tém samém gęstszą ciemnością, bo świętokracka ich duma daléj jeszcze odepchnęła ich od ciebie „prawdziwego światła, które oświéca każdego człowieka na świat przychodzącego[3].“ Zważcie co mówicie, a zapłońcie się: „przystąpcie do niego i oświécajcie się, a oblicza wasze nie będą zawstydzone[4].“
Kiedym atoli namyślał się wiernie służyć Panu Bogu mojemu, jak to już od dawna zamierzałem; ja byłem który chciałem, oraz ja który nie chciałem. Jedném i drugiém ja sam byłem, w połowie chcąc i nie chcąc; z tąd więc spierałem się z sobą i rozdzielałem się przeciw sobie samemu. A to rozdzielanie się mimo méj woli, nie dowodziło obecnie natury innego ducha, ale méj duszy ukarania. Nie byłem przeto tego rozdzielania sprawcą ale raczéj grzéch mieszkający we mnie, ile żem był smutną ofiarą grzésznéj wolności ojca mojego Adama. Jeżeli bowiem tyle jest przeciwnych natur w człowieku, ile wol niezgodnych z sobą, przeto nie dwie lecz więcéj natur utrzymywać wypada. Gdyby który człowiek namyślał się, czyli iść ma na schadzki Manicheuszów albo do teatru, ci heretycy zaraz wołają: „oto są dwie natury, jedna dobra tu prowadzi go, druga zła tam go uprowadza; bo z kądżeby ten namysł dwóch przeciwnych sobie wol pochodził?“ Ja zaś mówię, że obie te wole są złe, ró-