Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/241

Ta strona została przepisana.

mówi nie językiem ciała, ani głosem anioła, ni w grzmocie chmury, ani téż pod zasłoną przypowieści, ale że ten sam mówi do nas, którego w tych rzeczach kochamy, bez nich tedy słuchać go mamy z taką uwagą i natężeniem, jak w tym momencie szybkim myśli naszéj polotem dotykamy wiecznéj mądrości trwalszéj nade wszystko; i gdyby ta myśl trwała ciągle w takiém uniesieniu, aczby inne niższego rodzaju widzenia odjęte były, sama ona jedna porywałaby, zanurzała w wewnętrznych roskoszach widza swojego i zachowywała; jeżeliby nakoniec wieczne życie takie było jak to przelotne zachwycenie, do którego w téj chwili jeszcze wzdychamy, nie byłażby to spełniona obietnica tego słowa: wnijdź do wesela Pana twojego[1]? a to kiedy? czyliż nie wtedy, gdy wszyscy zmartwychwstaniemy, ale nie wszyscy przemienieni będziemy[2]?
Takie były myśli naszéj rozmowy jeżeli nie te same słowa. I ty najlepiéj wiész Panie! że tego samego dnia gdyśmy tak słodko rozmawiali, a świat znikczemniał nam z całym swych roskoszy powabem, ona rzekła do mnie: „Synu, co się mnie tyczy, żadna rzecz mnie już do tego życia nie wiąże. Co tu jeszcze czynić mam; i dla czegobym tu dłużéj była? nie wiem, skoro wszelka świata nadzieja już się względem mnie spełniła. To jedno tylko było, dla czegom dłużéj nieco w tém życiu zabawić pragnęła: abym cię chrześcianinem katolikiem wprzód widziała, nim dokonam żywota. Ale mój Bóg obficiéj mnie tém obdarzył, ponieważ ciebie, któryś wzgardził świata szczęśliwością, także prawdziwym sługą jego widzę. „Cóż tu jeszcze mam czynić.?“




ROZDZIAŁ XI.
Ostatnie słowa świętéj Moniki.

Com jéj powiedział na te słowa, nie zupełnie sobie na pamięć przywodzę. Lecz od czasu téj rozmowy zaledwo

  1. Mat. 25, 21.
  2. I. Kor. 15, 51.