wéj jesteś nim ja byłem z tobą. Wyjawię tym, którym służyć nakazujesz mi, nie to, czém byłem, ale czém dziś jestem. „Ale ja sam siebie nie sądzę;“ niech mnie słuchają w duchu, w jakim mówię.
Ty bowiem Panie jesteś moim sędzią; „a chociaż nikt z ludzi nie wié co jest człowieczego, tylko duch człowieczy, który w nim jest[1], jest atoli człowieczego coś, czego nie wié ani duch człowieczy, który w nim istnieje. Ale ty Panie, któryś go stworzył, znasz wszystkie skrytości jego. Ja zaś aczkolwiek pogardzam sobą przed oczyma twojemi, ziemią i prochem się uznając, wiem jednak o tobie coś, czego nie wiem o samym sobie. Zapewne teraz „widzimy, przez zwierciadło i pod zasłoną, jeszcze nie twarz w twarz[2];“ z tąd więc, jak długo na tém wygnaniu od ciebie oddalony błąkać się będę, sobie jestem obecniejszy; poznaniem siebie; niźli tobie; wiem wszelako, iż ty Panie niczém być nie możesz naruszony, ale tego nie wiem, którym pokusom oprzéć się zdołam, a które mnie pokonają.
Ale wzmocniony jestem nadzieją: że „ty wiernym jesteś i nie dopuścisz kusić nas nad siłę naszę, ale z pokuszeniem uczynisz téż i wyjście, abyśmy znosić mogli[3].“ Niechaj więc wyznam o sobie wszystko o czém wiem, i co mi nie jest wiadome. Ponieważ co wiem o sobie, ty mnie w tém oświécasz, a czego o sobie nie wiem, dopóty nie pojmuję, dopóki oblicze twoje nie rozjaśni ciemności moich, jak dzień wśród pełnego południa.