puszczają, ani się nad sobą nie zdumiewają. Rzecz godna zastanowienia, że w téj chwili, gdym mówił o tém nie widziałem tego oczyma, a mówićbym nie mógł, gdyby te góry, wały, rzéki i gwiazdy, którém widział, i ocean którego opisaniu wierzę, nie wystawiały wewnątrz méj pamięci tych niezmiernych rozciągłości, jakbym zewnątrz na nie patrzał. A kiedy mój wźrok unosił się nad temi widowiskami, nie pochłonął ich jednak widzeniem; ani się téż mieszczą we mnie te przedmioty, lecz tylko ich obrazy, i wiem przez który zmysł, które wyrażenie weszło do umysłu mojego.
Ale nie tylko tych rzeczy wiadomość mieści w sobie niezmierny przestwór méj pamięci. Nosi ona obok nich w łonie swojém wszystkie korzyści z wyzwolonych nauk odniesione a jeszcze nie uronione w zapomnienie. Takowe nauk nabytki noszę i chowam w wewnętrzném ustroniu pamięci, nie jako miejsca, ani jako ich postacie, ale te same przedmioty. Bo cokolwiek umiem z literatury, z dyalektyki, z arytmetyki i retoryki, to do mojéj pamięci weszło, nie jak obraz, który swoję rzeczywistość u drzwi zmysłu zostawia; albo jako dźwięk skoro zabrzmi zaraz przemija, bo głos, który na słuchu ślad wyraża, jeszcze go uderza i może być przypomniany gdy już nawet brzmieć przestał; albo jak zapach który w swoim ulocie rozprasza się w powietrzu i znika, i nabawi zmysł węchu, zostawując w pamięci swój obraz, który sprawia pragnienie przypominania go sobie; albo jak pokarm połkniony, już nie w żołądku, ale tylko w pamięci smakuje; albo nakoniec jakikolwiek przedmiot, którego się ręka dotknęła, jednak odłączenie go od niéj, nie niszczy w pamięci jego wyrażenia. Tego bowiem rodzaju rzeczy