Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/271

Ta strona została przepisana.

Ale któż zbada tę trudność, kto pojmie te dziwy pamięci? Oto Panie! ja pracuję nachylony pod ciężarem tego badania, i własna moja robota nachyla mnie. Stałem się dla ciebie niewdzięczną ziemią, która trudy moje wyśmiewa, i odwilża się mojemi potami. Ani teraz badam przestrzeni niebios, ani odległości gwiazd nie przemierzam, ni równowagi ziemi dochodzę, nie zapewne; ale to w mojéj pamięci, którą ja jestem, ale to w moim własnym umyśle się zagubiam. Jakiż dziw, że to wszystko, czém ja nie jestem, daleko jest od mojego pojęcia; ale cóż bardziéj jest mnie bliższego, jeźli nie ja sam siebie? A owo siły méj pamięci pojąć nie mogę, bez któréjbym nawet siebie nazwać nie mógł.
Ale jakże to opowiem z pewnością, że chowam w pamięci moje zapomnienie? Czyliż mam powiedzieć, że moja pamięć nie mieści w sobie tego, co sobie przypominam? Albo, mamże powiedzieć, że dla tego zabaczenie przebywa w méj pamięci, abym nie zapomniał? Jedno i drugie przypuszczenie jest niedorzeczne. Czyliż jeszcze poważę się utrzymywać, że moja pamięć zachowuje tylko obraz zapomnienia ale nie samo zapomnienie, skoro go sobie przypominam? Jakimże tego dowiodę sposobem, kiedy to niezawodna, że wyrażenie obrazu w pamięci jakiego bądź przedmiotu, poprzedzić musi obecność tego przedmiotu, z którego się wizerunek na umyśle wyraża. Tak niemniéj odświeżam sobie w pamięci Kartaginę, tak inne miejsca, przez które przechodziłem lub na nich zamieszkałem, tak podobnie oblicza ludzi, którem widział, i wszelkie wyrażenia przez inne zmysły przesłane, tak równie boleść jako i zdrowie ciała. Te przedmioty były mi obecne, kiedy moja pamięć z nich sobie postacie zebrała, i patrzyłem na ich obecność, bym je sobie, przypominaniem ich w moim umyśle, nieobecne wystawiał.
Jeżeli nie samo zabaczenie, lecz tylko obraz jego w méj pamięci istnieje, niewątpliwie ono samo w niéj być musiało