Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/290

Ta strona została przepisana.

trzymać należy, i tylko z umiarkowaniem rozwalniać je, albo ścieśniać według potrzeby wypada. I któż jest o Panie, iżby niekiedy nie wzniósł się wstrzemięźliwością nad zakres saméj nawet potrzeby? ktokolwiek jest taki, wielkim jest; niech wysławia Imie twoje za tę doskonałość. Ja atoli nie jestem takim, bo jestem grzésznym człowiekiem. Lecz i ja wysławiam Imie twoje, i wierzę temu, że ten który świat zwyciężył „stawia się przed tobą za grzéchy moje,“ że mię policzył pomiędzy słabe członki ciała swojego; „bo i niedoskonałość moję widziały oczy twoje, i w księgach twoich wszystkie będą napisane[1].“




ROZDZIAŁ XXXII.
O powabie zapachów.

Nie bardzo ubiegałem się za powabem zapachów. Ani ich wyszukuję, ani pogardzam niemi kiedy je mam, gotów jestem obejść się bez nich. Tak mi się zdaje; może się i mylę. Nie jestże opłakania godna i ta gruba ciemność méj niewiadomości? która ukrywa we mnie moję władzę pojęcia, tak dalece, że mój duch własnym siłom moim nie ufając, gdy się ich radzi, nie łatwo wierzyć im może; ponieważ nie wié, co najczęściéj w sobie ukrywa, jeżeli mu doświadczenie ukrytéj skłonności nie wyjawi. I nikt z pewnością tuszyć sobie nie powinien w tém życiu, które prawie całe pokuszeniem się zowie, że kto ze złego mógł stać się lepszym, nic nie zapewnia, aby z lepszego nie został gorszym. Jedna tylko jest nadzieja, jedna ufność, jedna i pewna obietnica: nieskończone miłosierdzie twoje.




ROZDZIAŁ XXXIII.
O roskoszy uszu, i o śpiéwach kościelnych.

Roskosze uszu silniéj mnie ujęły i uwięziły; aleś ty potargał te więzy, i z niewoli mnie wybawił. Wyznaję to, że

  1. Ps. 138, 16.