Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/295

Ta strona została przepisana.

cznie wpadam, niekiedy z boleścią, gdy moje upodobanie więzy mi ścieśniło.




ROZDZIAŁ XXXV.
O ciekawości.

Tu jeszcze dodać należy inny rodzaj pokusy, która nas zewsząd mnogiemi niebespieczeństwy otacza. Oprócz pożądliwości naszego ciała przymięszanéj do wszystkich uciech zmysłowych i roskoszy, któréj szalony zapał miłości trawi swych służalców, oddalających się od ciebie: wkrada się przez zmysły do duszy inna jeszcze żądza, która nie dla uciechy ciała, ale przez ciało doświadczenia żąda, owa próżna i ciekawa chciwość nabywania wiadomości, imieniem nauki osłoniona. Ponieważ ona zależy na żądzy poznawania, a wzrok piérwszém jest do poznawania rzeczy narzędziem, więc ją pismo Boże „pożądliwością oczu[1]“ nazywa.
Widzieć, właściwie do oczu należy; ale tego wyrazu i do innych zmysłów znaczenia używamy, kiedy je do poznania przedmiotów stosujemy. Ponieważ nie mówimy: słuchaj jak się lśni, albo wąchaj jak błyszczy, albo skosztuj jak jaśnieje, dotknij się jak się świeci; ale jeden i ten sam wyraz służy dla wszystkich: patrzaj. Nie tylko mówimy patrzaj jakie światło, co właściwie do oczu należy, lecz niemniéj: patrzaj, jaki głos, jaki zapach, patrzaj jaki smak, obacz jakie to twarde.

Ogólne przeto zmysłów doświadczenie, jak się wyżéj powiedziało, pożądliwością oczu się zowie; a chociaż widzenie jest piérwszą i właściwą funkcyą oczu, używają go zarówno inne zmysły, kiedy przez poznawanie dochodzą jakiéj prawdy. Stąd nie trudno poznać różnicę, czyli z pobudki roskoszy albo ciekawości zmysły działają. Roskosz ubiega się za przedmiotem pięknym, melodyjnym, przyjemnym, smacznym, pachnącym i gładkim; ciekawość zaś nawet przeci-

  1. I. Jan. 2, 16.