podobam, albo małe i liche dobrodziejstwa wyżéj nad wartość ich oceniają. Ale skądże to wiedzieć mogę, że takowa pochwała nabawia mnie przeciwném uczuciem, że nie zgadza się ze zdaniem, jakie mam o samym sobie? nie dla tego, jakobym wtedy pobudzony był pożytkiem mojéj pochwały, ale że to dobro, które kocham w sobie przyjemniejszém staje się jeszcze dla mnie, kiedy nie tylko ja sam, lecz i inni są jego miłośnikami. Nierzetelne jest zapewne takie chwalenie mnie, przeczyć mojemu własnemu o sobie zdaniu, kiedy to chwalą w czém sobie nie podobam, albo wyżéj wynoszą we mnie pospolite przymioty.
Czyliż w tym przypadku jestem dla siebie niezrozumianém zagadnieniem? Oto jasno widzę w tobie o prawdo! że sam tylko bliźniego pożytek powinien być méj pochwały pobudką. Czyli zaś takim rzeczywiście jestem? to mi nie wiadome! W tym stanie lepiéj poznaję ciebie aniżeli siebie. Błagam cię mój Boże, wyjaw mi mnie samego: abym mojéj braci modlić się za mnie mającéj, opisał tajemne rany méj duszy. Jeszcze raz zwrócę na siebie uwagę i do gruntu zbadam moje serce. Jeżeli mam na celu sam tylko pożytek bliźniego w oddawanych mi pochwałach, czém się dzieje, że niesprawiedliwa nagana kogo innego mniéj obchodzi mnie niźli ta, która mnie samego dotyka? Dla czego to boleśniéj rani mnie pocisk zelżywości, złośliwym językiem na mnie rzucony, niżeli ten, który w méj obecności ta sama nieprawość na bliźniego mojego ciska? Czyliż tego nie pojmuję? Mamże nareszcie zawodzić samego siebie, a przed tobą nie wyznać sercem i językiem rzetelnéj prawdy? Oddal Panie ode mnie to szaleństwo, aby moje własne słowa nie były „olejem grzésznika do utłuszczenia głowy mojéj[1].“ „Nędzny i ubogi jestem[2]“ a cokolwiek mam lepszego, jest to niepodobanie się sobie, czego dowodzi westchnienie dobywające się z głębi serca mojego, nie przestając póty szu-