W dziecięcym wieku, w którym się mniéj o skażenie moich obyczajów obawiano, jak w młodzieńczym, nie lubiłem nauk i nieznośném było dla mnie wszelkie do nich znaglanie, przymuszano mnie jednak, i na dobre mi to wychodziło; jam zaś nie dobrze czynił: gdym się nie chciał uczyć, tylko z przymusu, bo któż przymuszony czyni co dobrze, chociażby to dobre było co czyni? Ani moi opiekunowie i nauczyciele, którzy znaglali mnie do nauki czynili dobrze, ale ty tylko dobrześ mi zrządził mój Boże: bo oni nie upatrywali w naukach innego dla mnie celu, przymuszając mnie do nich, jedynie nasycanie się w przyszłości niesytną żądzą bogatego ubóstwa i niedostatku, i zelżywą chwałą błyszczącego świata.
Ale ty Panie „któryś wszystkie włosy na głowach naszych policzył[1]“ błąd tych, którzy znaglali mnie do nauki obracałeś na mój pożytek, a niedbalstwo moje w uczeniu się sprawiedliwieś ukarał, na to zasłużyłem małe pacholę, a już wielki grzésznik — Tak więc ze złego ich zamiaru wywiódłeś moje dobro, a z grzéchów moich sprawiedliwą dla mnie kary zapłatę. Boś tak rozporządził, i tak jest: by wszelki umysł występny, był karą dla siebie samego.
Z jakiego powodu miałem wstręt do nauki greckiego języka, którego uczono mnie, gdym jeszcze był małém pacholęciem, do tego czasu nie pojmuję zupełnie. Polubiłem bardzo język łaciński, ale nie ten, którego uczą początkowi
- ↑ Mat. 10, 30