ci winien jestem; i daj mi co mam tobie ofiarować. „Nędzny i ubogi jestem[1],“ aleś ty bogaty, ty wylewasz hojność twoję na wszystkich, którzy cię wzywają; o Panie, ty sam jeden bespieczny masz o nas wszystkich staranie. Ty racz ocalić wewnętrzne i zewnętrzne usta moje od wszelkiéj nierozwagi i wszelkiego kłamstwa. Niech pismo twoje czystą dla mnie będzie roskoszą; abym sam nie mylił się w zrozumieniu go, i jego wykładem nikogo nie omylał. Spojrzyj i zlituj się Panie Boże mój, prawdziwe światło ślepych, i siło słabych, niemniéj jesteś ich światłem i siłą, chociaż wźrok i siłę odzyskali; spojrzyj na duszę moję a z głębi przepaści wysłuchaj wołającą. Bo jeżeli nie wysłuchujesz głosu z głębokości wołającego, dokądże udamy się o ratunek, na kogóż zawołamy?
„Twójci jest dzień i twoja jest noc[2];“ ty mgnieniem oka twojego przeloty momentów urządzasz; udziel nam tedy przewłoki czasu do rozważania tajemnic prawa twojego i nie zamykaj go przed temi, którzy doń kołatają. Nie napróżnoś tyle ciemnych i tajemniczych kart podyktował; ale, czyliż te święte lasy[3] nie mają swoich hyżych jeleni, które się w nich schraniają, tam się orzeźwiają, biegają, pasą się, legowiska mają, i w ich cieniu te święte pokarmy przeżuwają? Doprowadź mnie Panie do téj doskonałości i odsłoń mi te tajemnice. Oto słowo twoje prawdziwą jest moją roskoszą, twój głos jest mi słodszy nad powab wszelkich roskoszy. Daj mi co miłuję; twój głos jest moją miłością, i ty dałeś mi to, aby m go kochał. Nie zaniedbuj we mnie darów twoich; nie pogardzaj drobną roślinką twoją, która pragnieniem niszczeje. Niech ku chwale twojéj ogłaszam wszystko, cokolwiek w księgach twoich wynajdę i zrozumiem; i niech słucham głosu twéj chwały! Niech się opoję tobą w rozwa-