Ale do kogóż mówić? jak mówić o ciężarze naszéj pożądliwości, który nas w bezdenną przepaść ciągnie; i o podnoszeniu nas mocą miłości Ducha twojego „który unosił się nad wodami.“ Któż mnie posłucha? jakaż będzie moja mowa? Pogrążamy się i wypływamy, ale tu nie ma ani głębokości, ani rzéki, w których się zanurzamy. Jestże co podobniejszego, a zarazem niepodobniejszego nad to zastósowanie? nasze to są żądze, nasze to lubości oraz nieczystości ducha naszego, które przywiązują nas do rzeczy znikomych, a te ciężarem swoim w przepaść nas wtrącają, ale świętość Ducha twojego podnosi nas ku niebu wiecznego pokoju, aby serca nasze zawsze ku tobie się wznosiły gdzie Duch twój przebywa i nad wodami się unosi, i aby dusza nasza po przepaściach burzliwéj wody naszego żywota, do spoczynku wszystko przewyższającego dopłynęła.
Spadł duch anioła, upadła dusza człowieka, a upadkiem swoim wskazały przepaść ciemnéj głębokości, w któréjby pogrążone było wszelkie duchowne stworzenie, gdybyś ty nie był na początku powiedział: „Niech się stanie światło, i stało się światło;“ i gdyby nie były połączyły się z tobą, swojém posłuszeństwem wszelkie duchy, owo mieszkanie niebieskiego miasta twojego, i nieubespieczyły swego pokoju na łonie Ducha twojego, który się unosi i trwa nieprzemiennie nade wszystkiém, co zmianie ulega. Inaczéj bowiem, samo nawet niebo nad niebiosy byłoby w sobie ciemną przepaścią; „a teraz jest światłem w Panu[1].“ Zaiste, burzliwość ta duchów spadających od światła twojego, które było świetną ich szatą, a wskazanych do łachmaniny ich
- ↑ Efes. 5, 8.