darem twoim? W darze twoim odpoczywamy, tam zażywamy ciebie samego o prawdziwy odpoczynku dusz naszych, jedyne duchów miejsce! Tam nas miłość wznosi, a twój Duch dobry uprowadza pokorę naszę z bramy śmierci: „od dobréj naszéj woli nasz pokój zależy[1].“ Siła ciała dąży ciężarem swoim do miejsca własnego, każdy ciężar nie tylko dąży na spód, ale i do miejsca sobie zakreślonego. Ogień dąży w górę i ulata, kamień na dół spada; jedno i drugie popędem swojego ciężaru zmuszone, dąży do właściwego centrum. Oléj wlany pod wodę wznosi się nad wodę; woda na oléj wylana, pod oléj się zanurza, jedno i drugie siłą swojego ciężaru zmuszone, szuka swojego centrum. Nieładem wszystko się mięsza i niepokoi, porządek wszystko uspokaja. Moim ciężarem jest miłość moja, gdziekolwiek dążę, ona mnie tam unosi. Dar twéj miłości zapala nas i serce nasze ku tobie unosi, „z zapałem postępujemy i wznosimy się po, wschodach w sercu[2],“ i pieśń stopni śpiewamy. Ogień twój miłości, ogień twój Boży zapala nas, trawi i unosi nas do zakreślonego pokoju, na łono niebieskiego Jeruzalem; bom zakosztował prawdziwéj radości w téj szczęśliwéj obietnicy: „pójdziemy do domu pańskiego[3].“ Tam dobra wola nasza, sprawująca, że już niczego więcéj nie pragniemy, jedynie tam przebywać na wieki, miejsce nam przygotowała.
Prawdziwie szczęśliwe stworzenie, które innego nie zaznało stanu, tylko tę szczęśliwość, do któréj samo z siebie nigdyby nie było się wzniosło, gdyby zaraz bez przewłoki czasu po swojém stworzeniu, darem Ducha twojego, unoszącego się nad wszelką rzeczą zmienną, nie było wywyższone w tém wezwaniu, kiedyś powiedział: „niech się stanie