światłem: „A, że zatrwożyła się w nas dusza nasza, wspomnieliśmy o tobie Panie u brzegów Jordanu[1]“ i u stopy góry dźwignionéj do twojéj wysokości, która się dla zbawienia naszego uniżyła; obrzydziliśmy sobie ciemności nasze, do ciebieśmy się nawrócili, i stała się światłość. „Otóż byliśmy niekiedy ciemnościami, ale teraz jesteśmy światłem w Panu.[2]“
Jesteśmy wprawdzie światłością dopiéro przez wiarę, ale jeszcze nie przez jasne widzenie Boga. „Albowiem nasze zbawienie jest w nadziei; bo nadzieja, która doświadcza, nie jest nadzieją[3].“ Oto jeszcze „przepaść przyzywa przepaści, ale na głos upustów twoich[4].“ Jest jeszcze przepaścią ten, który mówi: „Nie mogłem wam mówić jako ludziom duchownym, ale jako cielesnym[5],“ ale i on uznaje, że jeszcze nie doszedł do kresu: „zapominając wszystkiego co nazad jest, do tego spieszy co przed nim[6];“ wzdycha pod brzemieniem ucisków, a dusza jego pragnie Boga żywego, jako jeleń wód źródlanych „i odzywa się: kiedyż dojdę[7]?“ Pragnę odziać się szatą przybytku, który jest w niebiesiech, i przyzywa niższéj otchłani ludzkiego rodzaju, i mówi do niéj: „Nie bądźcie, podobnemi temu światu: ale się odmieńcie z odnowieniem umysłu waszego[8]. Nie bądźcie jako dzieci bez wyrozumienia, ale jako maleńkie pacholęta bez złości, abyście przyśli do ducha doskonałości[9].“
„O bezrozumni Gallatowie! zawołał, któż was omamił[10]?“ Ale ten głos już nie jest jego, twój to głos rozlega się o Boże „któryś posłał ducha twojego z wysokości nie-