wątpliwościami kołysze. A wtedy opowiadacze twéj prawdy nie byliby mieli potrzeby na łonie wód morskich działać tyle znaków cielesnych i zmysłowych, tak wiele tajemniczych nauk i czynów.
Oto są podług mojego mniemania te płazy i ptaki, które weszły pomiędzy rodzaj ludzki jako piérwsze zasady wiary, w których ludzie oświeceni i do przyjęcia widomych znaków sakramentalnych przywiedzeni zostali. Aleby nie byli zdolni postąpić daléj w swojém powołaniu, gdyby Duch twój nie był podniósł ich duszy na wyższy stopień życia, i gdyby serce ich od piérwszego szczebla nauki wiary, nie było wzdychało ku wzniesieniu się do szczytu owéj niebotycznéj drabiny.
Zaczém nie głębokość morza, ale ziemia wszechmocném Słowem twojém od wód gorzkich odłączona, wydała, nie płazy dusz żywiących i ptastwo, ale żywą duszę. Nie potrzebuje ona wprawdzie chrztu tak, jak potrzebowała go wtedy, gdy wodami była okryta, i którego poganie potrzebują jako jedynéj drogi prowadzącéj do królestwa niebieskiego, od owego czasu, kiedyś rzekł, że przez ten tylko środek do niego trafimy; i nie żąda cudów ta dusza, aby wiarę w niéj zrodziły. Nie dla tego wierzy, jakoby znaki i cuda widziała, bo ta wierna ziemia odłączona już jest od morskiéj nawały gorzkiéj niewierności; już jéj nie zależy „na darze języków, który dowodem jest nie dla wiernych, ale dla niewiernych[1]; “ ani też ten rodzaj ptastwa, Słowem twojém z wód wywiedziony nie jest wcale potrzebny téjże ziemi, którą potęga twoja nad wodami ugruntowała. Więc ześlij na nię Słowo twoje, które posłannicy twoi opowiadali. My tylko dzieła ich opo-
- ↑ I. Kor. 14, 22.