Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/47

Ta strona została przepisana.

stych, a nie było prawie żadnéj ręki, któraby je z korzeniem z mego serca wytargała. Lecz przeciwnie: widząc mnie ojciec pewnego dnia w kąpieli dojrzewającego i burzliwém odzianego mlodzieństwem, jakoby już wtedy wnucząt widzeniem ucieszony, powiedział to z radością matce mojéj. Była to radość pochodząca z opojenia! w którém świat zapomina o tobie Stwórcy swoim, aby miasto ciebie miłował stworzenia, opojony winem z kielicha przewrotnéj i podłym skłonnościom poddanéj swéj woli. Ale w sercu matki już wtedy rozpoczynałeś twój przybytek, założyłeś fundament świętego mieszkania twojego. Mój cjciec dopiéro począł być do chrztu sposobiącym się katechumenem, i to niedawno. Matka zaś pobożnym przestrachem zalękniona drżącą nogą poskoczyła, obawiając się o mnie, acz nie byłem jeszcze prawowiernym, abym nie trafił na kręte drogi, któremi chodzą, którzy ku tobie obracają się tyłem a nie twarzą.
Lecz niestety! czyliż poważę się jeszcze mówić, żeś wtedy chował milczenie o mój Boże! gdym od ciebie daléj coraz odchodził? Więcżeś o mnie wtedy zupełnie milczał? Czyjeż to były te słowa zbawienne jeżeli nie twoje, któremiś przez usta méj matki a wiernéj służebnicy twojéj do uszu moich mówił? Żadne jednak nie weszło do mego serca, aby je do posłuszeństwa skłoniło? Z jakąż troskliwością i naleganiem upominała mnie pewnego dnia na ustroniu, jak sobie to na pamięć przywodzę, abym chronił się wszelkiéj bezwstydnéj miłości, a nade wszystko, abym nie wchodził w złe stosunki z cudzemi żonami. Uważałem te upomnienia jedynie jako gadaninę niewiasty, któréj wstydziłem się być posłusznym. Twojemi one były, o tém nie wiedząc mniemałem żeś milczał, że ona tylko do mnie mówiła, ale przez nię tyś mnie upominał, i tobą w niéj pogardziłem, jéj syn, syn służebnicy twojéj i niegodny twój sługa. Lecz nie wiedziałem o tém, a grubą ślepotą olśnio-