Strona:Wyznania świętego Augustyna.djvu/62

Ta strona została skorygowana.

wola pragnęła nieszczęścia: jakoby prawdziwie i szczérze miłosierny, pragnął widzieć nieszczęśliwych, nad któremiby okazał swoję litość i miłosierdzie.
Więc niektóra żałość jest nienaganna, żadnéj jednak kochać nie można. Ale to jedynie tobie Panie Boże jest właściwe, acz kochasz dusze nieskończenie czystszą miłością niźli my, i nieskazitelnie litujesz się: że nie jesteś żadną boleścią dotknięty. I któryż człowiek jest do tego zdolny? Lecz ja nieszczęsny lubiłem wtedy rozczulać się, i umyślnie szukałem powodu litości, ile że z pomiędzy cudzych i zmyślonych nieszczęśliwości tańcem okazywanych, ta akcya szarlatana bardziéj mi się nad inne podobała, i żywiéj mnie rozczulała, która mi więcéj łez z oczu wycisnąć była zdolna. Jakiż dziw, że jako nieszczęśliwa owca od trzody twojéj daleko zbłąkana, niecierpiąca twéj strażnicy, haniebnym trądem byłem oszpecony. I z tąd to roziskrzała się zapalona miłość owych politowań, które jednak nie donikały gruntu serca mojego. Nie byłbym pewnie miłośnikiem cierpienia tego, com lubił widzieć, ale żem chciał, aby te powieści i udawania draźliwie łechtały moje ciało, które właśnie jakby po drapaniu go jadem zaprawionym paznogciem, niebawnie wznosiły w niém rozognioną nabrzmiałość litości, przemieniając ją w otokę i straszliwe owéj boleści ropienie. Takie było moje życie, i byłoż ono życiem? o mój Boże!




ROZDZIAŁ III.
O jego rozwiozłości w Kartaginie.

Wierne miłosierdzie twoje, rozpostarło swe skrzydła i zdala krążyło nademną. Na jakież to rozpasanie obyczajów wylewałem się? od ciebie oddalony, szedłem za świętokradzką ciekawością, prowadzącą mnie do przepaści niedowiarstwa, do zwodniczéj czci djabłów, którym z méj złośliwości czyniłem ofiarę; zawsze jednak wracałem pod zbawienną