że to jest rzecz, która się nie odsłania, ani przebiegłości dumnych, ani prostocie dzieci, do których wchód niski, ale sklepienia niezmiernie wysokie, a wszędzie tajemnicami osłoniona; i nie byłem zdolny wnijść do niéj, ani mojego karku nakłonić do jéj progów. Nie tak wtedy myślałem jak dziś mówię, kiedym się nad tém pismem zastanawiał, ale mi zdawało się być niegodne, abym je z dostojnością wymowy Cycerona zrównał. Pycha moja pomiatała jego szczérą prostotą, a mój wzrok nie donikał jéj głębokości wewnętrznéj. Było to jednak pismo, które z pacholęty razem wzrastać i wznosić się miało, lecz ja pogardzałem uniżeniem się aże do małych pacholąt, a próżną sławą rozdęty wielkim się być mniemałem.
Natrafiłem także na ludzi dumnie szalejących, zbytecznych cieleśników i gadatliwych, w ich ustach ukrywały się sidła szateńskie, i lep złożony z mieszaniny zgłosek imienia twojego, z imienia Pana Jezusa Chrystusa, i Pocieszyciela Ducha ś. Te imiona zawsze na ich wargach spoczywały, ale to był daremny tylko dźwięk językiem wymawiany, serce ich było z prawdy wypróżnione. Mówili oni: Prawda; i prawda; i nader często mi prawdę powtarzali, nigdy jéj atoli w nich nie było. Rozsiewali błędy, nie tylko o tobie, który rzetelną i jasną prawdą jesteś, ale i o żywiołach tego świata, dziełach rąk twoich [1]), gdzie byłem powinien wznieść się wyżéj nawet nad samych filozofów prawdę o nich gruntownie mówiących, dla miłości twojéj Ojcze mój nieskończenie dobry,
- ↑ Czytelnik przejrzy błędną naukę Manicheuszów o żywiołach, w liczbie szóstéj pod rokiem 392 w życiu ś. Augustyna przy końcu tego dzieła umieszczoném.