ja zaś na chwałę twoję, wyznaję tobie sromotne uczynki moje. Dozwól mi, błagam cię, i udziel téj łaski, abym obecną pamięcią przebiegł wszystkie manowce przeszłych błędów moich, „i abym uczynił ci głosem radości ofiarę chwały[1].” I czémże dla siebie jestem bez ciebie, jak tylko wodzem siebie w przepaść wiodącym? Albo czémże jestem gdy dusza moja zdrowa, jeśli nie dziecięciem twoje mléko ssącém, lub ciebie pożywającém, pokarmie nieskazitelny? I czémże jest człowiek, którybądź człowiek, niczém więcéj, tylko człowiekiem? Niech mnie wyśmiéwają możni i potężni, ja jednak słabości moje i ubóstwo tobie zawsze wyznawać będę.
W upływie owych lat uczyłem retoryki, sprzedawałem zwycięzką świegotliwość, sam będąc chciwością zwyciężony. W tym atoli zawodzie, ty wiész Panie, wolałem jednak mieć, jak ich zowią, uczniów dobrych, a w szczéréj prostocie uczyłem ich chytréj przewrotności i podstępu; nie w tym celu, aby kiedykolwiek na życie niewinnego nastawać mieli, ale by w obronie głowy sprawiedliwością na smierć skazanéj, stawali. Tyś jednak mój Boże widział zdala pełzającego mnie po téj śliskiéj drodze, i rozpoznawałeś w pośród kłębiącego się dymu przewrotności, przyiskrzającą szczérość i rzetelność moję, któréj w owém mistrzowstwie udzielałem „miłośnikom próżności i kłamstwa szukającym[2],” których byłem współtowarzyszem.
W przeciągu tych samych lat, miałem jednę niewiastę, którą nie święte związki małżeńskie zemną złączyły: ale nierostropny i niestały zapał żądzy dla mnie wyśledził. Z tą