szało, i światło nawet; cokolwiek nie było nim, podłém i przykrem dla mnie się stawało, oprócz łez i wzdychania, które nieco spoczynku i ulgi méj boleści przynosiły. Kiedy to gwałtowne roztargnienie porywało moję duszę, gniotło mnie wtedy ogromne méj nędzy brzemie, które ty sam Panie podnieść miałeś i uleczyć. Wiedziałem o tém, lecz nie miałem woli ani siły po temu, tém bardziéj żem cię niczém stałém ani téż pewném w méj myśli nie uważał. Nie ty przeto, ale próżne urojenie moje, ale mój własny błąd był moim Bogiem. Na próżnom usiłował oprzeć na tém duszę moję by odpoczęła, bo ona po téj próżności wahając się, znowu na mnie spadała. Stałem się więc dla siebie miejscem nieszczęśliwém, na którém ani pozostać, ni z niego wydalić się mógłem. Dokądże serce moje odbiedz mogło od siebie? dokąd schronić się miałem przed sobą samym? gdzieżbym nie szedł za sobą? a jednak uszedłem z méj ojczyzny, bo moje oczy mniéj go szukały, gdzie go widywać nie przywykły; z Tagasty więc przybyłem do Kartaginy.
Czas nie spoczywa, ale płynie bez przestanku, i przez nasze zmysły nowe zawsze przeprowadza wrażenia, a na umyśle dziwne robi odmiany. Przychodził on i zbiegał ode dnia do dnia, a jego nawalność przynosiła mi inne postacie, inne coraz pamiątki, i przywracała mi potroszę smak dawnych roskoszy, którym ustępowała boleść moja; ale po niéj następowały nie nowe już wprawdzie boleści, jak raczéj nasiona przyszłych udręczeń, którem w sobie zasiewał. Bo czyliżby owa boleść tak łatwo i tkliwie wnętrze méj istoty przeniknąć była zdołała, gdybym nie był méj duszy na piasek wylewał, kochając śmiertelnika, jakoby nigdy umiérać nie