Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/109

Ta strona została skorygowana.
XIV.

Pozwólmy upłynąć całemu tygodniowi i wejdźmy potem do owego pokoiku pod Nr. 12, który margrabiemu de Flammaroche dostał się na lokal.
Młodzieniec w kurtce płóciennej, nieskalanie białej, pisze właśnie na stoliczku przy otwartym oknie. Obok kałamarza kryształowego i papieru listowego z herbem, leży pudełko z wyborowemi cygarami.
Zajrzyjmy mu przez ramie na papier.
Ta niedelikatność, zawsze wybaczana romansopisarzom, pozwoli nam dowiedzieć się różnych potrzebnych rzeczy.

„Guillon-les-Bains“. w Sierpniu.

„Drogi wicehrabio, najlepszy mój przyjacielu (nazwę tę przecież w zupełności usprawiedliwiłeś w nie jednej trudnej okoliczności), widzę już twoje zdumienie, gdy u góry tego arkusika wyczytujesz trzy te wyrazy: „Guillon-les-Bains...
Zniknąłem nagle, wcale cię nie uprzedziwszy, co między nami jest zbrodnią przeciw przyjaźni... Należy ci się odemnie wyjaśnienie, należą się zwierzenia, przystępuje właśnie do hojnego spłacenia tego podwójnego długu.
Piszę do ciebie, nie w eleganckim apartamencie, jakie zwykle są w głośniejszych zakładach kąpielowych, ale w celi pustelniczej, umeblowanej łóżkiem żelaznem, firankami płóciennemi, fotelem, — czterema krzesłami, toaletą i stoliczkiem. Cela ta ozna-