Usłyszeć, jak margrabia de Flammaroche dobrowolnie przysięga wierność — kobiecie, doprawdy jest po co zadać sobie trochę ambarasu!
Tymczasem wicehrabio, ściskam ci obie ręce i pozostaję z całego serca najlepszym twoim przyjacielem.
Trzy dni upłynęło od czasu, jak margrabia de Flammaroche napisał list, który powyżej przytoczyliśmy dosłownie.
Elegancki paryżanin, przejęty trochę więcej niż chciał okazać, czarującą pięknością Berty a szczególniej bardzo zainteresowany jej posagiem, dzięki któremu mógłby załatać szczerby, zrządzone sześcioleniem życiem zbytkownem, korzystał z danego mu przez hrabiego de Franoy pozwolenia i nadskakiwał młodej dziedziczce grzecznie, ale nieustannie i do tego jak najwyraźniej.
Sebastyan Gérard ani łudzić się nie mógł.
Dla niego aż nadto było widocznem, iż jenerał daje tym zabiegom przybysza co najmniej milczące poparcie.
Oficer od huzarow czuł, że szaleje z rozpaczy i bezsilnej wściekłości. Odraza, jaką powziął od pierwszej chwili do pana de Flammaroche, przybierała już rozmiary nienawiści, tem gwałtowniejszej, iż nie mogła się na niczem ujawniać.