Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/125

Ta strona została skorygowana.

Bo pod jakim pozorem wyzwać na pojedynek stałego gościa zamku Cusonce, krewnego baronowej, która sama znów jest blizką krewną jenerała? A zresztą do czego doprowadzi to wyzwanie? Pierwszem następstwem, następstwem nieuniknionem, byłoby zamknięcie przed nim drzwi domu, którego gościnności uszanować nie umiał,
Sebastyan nie spuszczał z oczu niższości swej co do położenia społecznego, zwłaszcza z punktu widzenia takiego człowieka, jak hrabiego de Franoy, na wskroś przesiąknięty przesądami swej kasty. Syn mera wiejskiego, wzbogaconego handlarza drzewa, był nazbyt mizerną osobą w obec margrabiego de Flammaroche, którego nazwisko lśniło blaskiem średniowiecznych wojen krzyżowych... A przytem co za opłakane wspomnienie musiały pozostawić w umyśle jenerała odwiedziny jego w Hantmont!.. Sebastyar uwielbiał i szanował swego ojca, a jednak czuł do niego żal, że jest tak nieokrzesany i rubaszny.
Z największą chęcią oddałby cały majątek, przypaść nań mający w przyszłości; również oddałby swe szlify, przyszłość w zawodzie żołnierskim, krzyż honorowy tak dobrze zasłużony, ażeby tylko mieć prawo zwać się szlachcicem.
Ze wszystkich pragnień, ze wszystkich nadziei, ze wszystkich marzeń dawniejszych nic dlań nie pozostawało. Dla niego, dla jego życia istniała tylko jego miłość i Berta...
Berta!
To imię ukochane burze wzniecało w jego sercu! A w tej blizkiej godzinie, gdy bezwątpienia wszystko