Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/140

Ta strona została skorygowana.

działeś, że Berta jest dzieckiem.. Nie wie nawet o swem sercu... Tylko nie ustawaj pan, a miłość sama się zjawi...
Goulian wstrząsnął znowu głową.
— Jakto? — podchwycił jenerał z wyraźnym niepokojem, — miałżebyś być zrażony?
— I to bardzo, wyznaję...
— Ale się przecie nie cofniesz, spodziewam się?..
— Pozwolisz mi jenerale, pomówić z tobą zupełnie otwarcie?..
— Nietylko pozwalam, ale proszę.
— Kiedym przyjechał w te strony, wezwany przez moją kuzynkę — podchwycił Goulian — wiedziałem, że będę miał zaszczyt przedstawionym być państwu i że związek między naszemi rodzinami nie jest niemożebnym... Panny de Franoy nie widziałem przedtem nigdy, ale baronowa, która się na tem zna, zapewniała, że jest śliczną... Przyjąłem projekt małżeństwa, przedstawiającego się dobrze pod każdym względem i pragnąłem go, ale pragnąłem go z całym spokojem... Kiedy poznałem pańską córkę, wszystko się zmieniło... Widząc jak jest powabną, jak godną uwielbienia, serce moje żywo zabiło... Miłość, która mną owładnęła, tak wzrosła, że dziś chodzi o me życie... Cierpię straszliwie wobec tej nieprzezwyciężonej obojętności, na którą nic nie mogę poradzić i zwątpiwszy o powodzeniu, gotów jestem uciec, ażeby zapomnieć, zanim rana, dziś już głęboka nie stanie się śmiertelną!
— Ależ to czyste szaleństwo| — zawołał jenerał, niezmiernie ździwiony — walczysz z wiatrakami!.. Po-