Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/149

Ta strona została skorygowana.

wszystkiego, coś mi powiedział, sprawia mi wielkie zmartwienie... Muszę cię zasmucić, a Bóg widzi, jak chciałbym ci oszczędzić wszelkiej najmniejszej przykrości... Kocham cię, szanuję, jesteś człowiekiem uczciwym, niezmiernie miłym i oficerem wybornym... Przyznaję ci wszystkie te przymioty... Że tą, którą zaślubisz uczynisz szczęśliwą, tego jestem pewny, ale nie mogę i nie powinienem dawać ci żadnej nadziei ani ma teraz, ani na przyszłość... Jakbądź zaszczytną jest twoja prośba, nie mogę jej zadość uczynić... Berta nie może być twoją żoną...
Oszołomiony spadającym nań ciosem, Sebastyan szepnął tylko:
— Gdyby pan wiedział, jak ja ją kocham!
— Kochasz ją, nie wątpię o tem... — odpowiedział jenerał, — ale przecie mężczyzną jesteś i żołnierzem, więc podwójnie winieneś być mężczyzną... W sercu masz ranę, ale się ona zgoi...
— Nigdy! — przerwał Sebastyan,
— Pocieszysz się, zapomnisz... — mówił dalej p. de Franoy, jakby nie słysząc tego, co powiedział młodzieniec. — W każdym wieku człowiek z czasem zapomina, a cóż dopiero w twoim... — Wiesz że służyłem pięćdziesiąt lat w wojsku; otóż zapewniam cię, że przez tak długi czas, ani razu nie słyszałem, ażeby który oficer umarł z miłości... I ty nie umrzesz!.. będziesz żył na pożytek dla naszej armii, której jesteś ozdobą... której będziesz chwałą...
— Jenerale... jenerale... — wyjąkał Sebastyan, — nie staraj się podnieść mnie we własnych oczach, skoro odmową swoją pokazałeś jak nizko stoję.