Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/151

Ta strona została skorygowana.

Blade policzki nabrały nagle ceglastego koloru, oczy krwią nabiegły i Sebastyan zadrżał na myśl, że nowy atak apoplektyczny spiorunuje starca.
Tak się jednak nie stało. Grożący kryzys nie nastąpił i hrabia odezwał się ze spokojem, straszniejszym od najgwałtowniejszego gniewu:
— Rzeczywiście, to zmienia położenie, panie Sebastyanie Gérardzie... widzę, żem się nie poznał na panu!.. Mieli słuszność ci, co mnie ostrzegali, ażebym panu nie ufał, a ja ich głupi stary nie chciałem słuchać... W mojem wieku człowiek łatwo się daje zaślepić!.. Wiedząc, żeś dzielny żołnierz, miałem cię za uczciwego!.. Cóżeś uczynił z mojem zaufaniem? W tym domu, który przed tobą otworzyłem, w którym cię przyjmowałem jak syna, tyś o miłości mówił mojej córce!.. mojej córce!.. dziecku szesnastoletniemu! Ależ to zbrodnia, mój panie! to więcej, niż zbrodnia, to podłość! Zdejm swój krzyż, panie Gérard, nie godzien jesteś nosić godła honoru!
— Jenerale... jenerale... — wyjąkał zrozpaczony oficer, załamując ręce.
— Pozwolże mi pan mówić! — zawołał hrabia rozkazująco, Człowiek zdolny zdradzić tak zaufanie starca, zdolny jest do wszystkiego!.. Nie wierzę już w twoją miłość!.. Chodziło ci o świetną partyę małżeńską i powiedziałeś sobie, że gdy rozkochasz w sobie moją córkę, zdołasz mnie tem zmusić do oddania ci jej ręki! Fałszywa to była rachuba! Zresztą, Berta ciebie nie kocha, rozumiesz!.. Jej się tylko zdaje, ale jest w błędzie... Alboż kto w szesnastym roku wie co to jest miłość?.. Mąż ją dopiero nauczy tego uczucia... Tak, mąż, bo za kilka dni panna de Franoy, moja córka