Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/152

Ta strona została skorygowana.

zostanie żoną margrabiego de Flammaroche!.. A teraz nie zatrzymuję pana dłużej...
Złamany, unicestwiony Sebastyan znowuż zbladł jak trup. Grube łzy płynęły mu po twarzy. W najzimniejszem sercu mógł teraz dla siebie obudzić współczucie, i sam jenerał nawet uczułby się niewątpliwie wzruszonym, gdyby nie uniesienie, które go zaślepiło.
— Jenerale — odezwał się oficer, ledwie dosłyszalnym głosem — byłeś bez litości... Znieważyłeś mnie okrutnie...
— Tak pan sądzisz? — zapytał starzec, zakładając ręce na szerokiej piersi. — Zgoda! Mam siedmdziesiąt pięć lat, to prawda, ale serce zawsze odważne, a ręka zawsze pewna. Zapomnij pan, że mam siwe włosy, jak ja o tem zapominam... Jeżeli chcesz żądać odemnie satysfakcyi, służę panu.
— Pojedynkować się z panem!.. ja!.. — zawołał Sebastyan — nigdy!..
— Jak się panu podoba, ale wiedz pan o tem: Jeżeli się namyślisz i przyślesz do mnie sekundantów, przyjmę ich z ochotą... Teraz nie mamy już sobie nic do powiedzenia, kapitanie Sebastyanie Gérardzie... i po raz wtóry powtarzam, że nie zatrzymuje pana dłużej...
Sebastyan skłonił się starcowi, ale ten wcale mu się nie odkłonił. Chwiejnym krokiem wyszedł z altany, wsiadł na konia i opuścił tę siedzibę, do której już nie wolno mu było wrócić, przynajmniej jawnie.