Podprefekt w Baume-les-Daumes, wicehrabia de Saulex, był paryżaninem z obyczajów i gustu.
Zużytkował też, o ile mógł najlepiej swój pałacyk, dla wydania w nim balu.
W salonach, niezbyt obszernych, ale przystrojonych elegancko i oświetlonych ażurowo, okna otwarte były na ogród, a ogród ten, dzięki ciepłemu powietrzu nocy sierpniowych zamienił się tego wieczoru w prawdziwy salon.
Różnokolorowe girlandy latarek weneckich, pozawieszane na drzewach, tworzyły fantastyczne, malownicze zygzaki świetlane. To znów lampiony poukrywane w gęstwinie drzew, świeciły się jak ogromne robaczki świętojańskie.
W Baume-les-Daumes opowiadano sobie, że nawet z Paryża przywieziono pocztą w dużem pudle wspaniały fajerwerk, który ma być puszczony podczas balu niespodziewanie na trawniku, naprzeciw pałacu.
Z Besançon sprowadzono cukiernika, mistrza w robieniu lodów, sorbetów chłodzących i ponczu rzymskiego. Przyjęcie gości miało być wspaniałe.
Jedna tylko rzecz niepokoiła. Niebo zaciemniało się zupełnie i zanosiło się na niepogodę. Gęste chmury zasłaniały księżyc. Burza mogła znienacka zerwać się i cały bal w ogrodzie zrobiłby fiasco,
O godzinie wpół do dziewiątej zaczęto się już zjeżdżać z okolicy.
Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/153
Ta strona została skorygowana.
XVIII.